środa, 3 czerwca 2015

Ten wspaniały chłopiec w swojej latającej maszynie („Pilot i ja” Adam Bahdaj)

Klasyczny, lekturowy Bahdaj. Czytamy „Pilota”, bo jest to historia encyklopedycznie wręcz prosta, nie za długa, nieprzekombinowana a przy tym dająca sporo do myślenia. Pewnie dlatego została wybrana do kanonu lektur, co z pewnością odebrało jej wielu przychylnych czytelników. No ładnie, dopiero początek a już błędne koło...


Pewien chłopiec o imieniu Waluś na podebranym siostrze bloku rysuje samolot i pilota. Pilotowi dorysowuje wąsy, bo według jego oceny pilot wąsa mieć powinien. Wielkie jest jednak zdziwienie młodego rysownika kiedy pilot nagle ożywa i proponuje mu lot. Na cel podniebnej podróży chłopiec wybiera dom cioci Eli z Olsztyna usytuowany przy ulicy Bolesława Chrobrego. Lot nie przebiega zbyt spokojnie, konieczne jest lądowanie w celu dolania paliwa i końcowy skok na spadochronie z powodu awarii silnika. Pilot z Walusiem lądują w ogródku cioci i zmęczony chłopiec kładzie się spać. Budzi się oczywiście z twarzą na swoim rysunku, a siostra wytyka mu korzystanie z jej bloku rysunkowego.




Ilustracje do książeczki są autorstwa Danuty Konwickiej, żony Tadeusza i nie napisałbym tego gdybym tak bardzo nie cenił twórczości autora „Sennika współczesnego”. Pani Danuta była też córką Alfreda Lenicy i siostrą Jana Lenicy, więc powodów do zostania ilustratorką miała pewnie sporo. Jej obrazki do „Pilota” o delikatnej kolorystyce, bardzo malarskie, z charakterystycznymi okrągłymi głowami postaci nierozerwalnie kojarzą mi się z dzieciństwem kiedy pożyczałem tę książeczkę z biblioteki w Szklarskiej Porębie, zlokalizowanej wtedy na parterze urzędu miasta. To jedne z tych ilustracji, które po prostu w tobie są i w pewnym momencie wracają wraz z całym bagażem przynależnych im emocji.
W samej historii, którą tutaj śledzimy Bahdaj wykorzystał często występujący w literaturze motyw podróży we śnie. Rozpowszechniony jest zarówno w literaturze dla dorosłych, jak i dla dzieci. W tej drugiej jest lubiany ponieważ pozwala sprowadzić na poziom zrozumiałego realizmu nawet najbardziej niewiarygodne wydarzenia i postacie (czy nie jest tak np. w „Alicji w krainie czarów”?). Stanowi usprawiedliwienie dla dziecięcych marzeń, dziecięcego widzenia świata i dziecięcego podejścia do życia. Doprawdy nie wiem jak poradziliby sobie pisarze wszelacy, gdyby nie ten jakże przydatny fabularny myk. Tak chłopczyku, tak dziewczynko, to się wam tylko śniło i teraz z tych krain cudownych czas wrócić do odrabiania lekcji. Warto zwrócić też uwagę jak Bahdaj rozgranicza tutaj rodzaje snu – Walek po prostu zasnął na podłodze, ale Felek Karolak, który leci do Krosna obejrzeć akrobatę Piramido-Polopirino chyba zasnął z innego powodu... (pewnie się domyślacie z jakiego)

„Pilot i ja” pokazuje też bezpośrednio na czym polega potęga wyobraźni. Walek najpierw rysuje samolot i pilota, którzy dopiero po chwili materializują się. Nie zostało to rozwiązane w ten sposób, że Walek siedzi za biurkiem i marzy, marzy a w takiej chmurze marzeń (tak się ją często przedstawia na ilustracjach) pojawia się pilot, samolot, pola, lasy. Bahdaj raczej próbuje dosłownie wyjaśnić na czym polega używanie wyobraźni. Przecież tę piękną umiejętność także można udoskonalić!

Dlatego pilot często przypomina Walkowi, że to sen i oczekuje od niego wzięcia odpowiedzialności za twory swojej imaginacji. Dzięki temu dowiadujemy się jak działa wyobraźnia, jak jest piękna, ale też często niedokładna - pomijanie niezbędnych (realnych) szczegółów to w jej przypadku normalka. A my jako użytkownicy tego inspirującego narzędzia nie tworzymy naszego nowego, wspaniałego świata kompleksowo. Przeważnie bywa dziurawy niczym szwajcarski ser.

A jak ktoś jest przypadkiem początkującym pisarzem dla dzieci to także wyciągnie z „Pilota” przydatne nauki. Kiedy marzymy w zaciszu własnej świadomości to nikomu nic do naszych wytworów, ale jeśli już przelewamy coś na papier to ktoś jakoś kiedyś nas z tego rozliczy. Tutaj rozlicza wąsaty pilot, ale w realu rozliczają czytelnicy. Kto jak kto, ale Bahdaj na pewno o tym wiedział.


Wreszcie lot to jeden z piękniejszych tematów snów! Lot samolotem, unoszenie się w powietrzu ponad dachami domów, polami i lasami – jakże często o tym śniliście, nieprawdaż? Czy nie jest to czasem naczelne niespełnione marzenie stąpającego po ziemi ssaka zwanego homo sapiens? A dzieci – te dopiero chcą latać. Tutaj chłopiec leci oczywiście klasycznym jednopłatowcem, a pilot oprócz wąsów ma skórzaną pilotkę i kurtkę. Bo cóż to za latanie bez podmuchu wiatru na twarzy, powiewającego szalika (uważać, żeby się nie wkręcił w śmigło) i poczucia tej otwartej na całą szerokość studni pod nogami? Ci wspaniali mężczyźni w swoich latających maszynach, szyk belle epoque i przekonanie, że człowiek może sięgnąć gwiazd. Chwilo trwaj wiecznie!

Drodzy rodzice! Być może od momentu lektury Bahdaja minęło w waszym życiu sporo czasu, w ciągu którego dotarło do was, że nie wszyscy mogą być pilotami a latanie ma swoje gorsze strony. Jest na to jedna dobra rada (która zresztą pojawia się w tekście): Wróćcie do początku książeczki, przeczytajcie ją jeszcze raz swoim dzieciom i sami przekonajcie się jak to było kiedy Adam Bahdaj z Danutą Konwicką namawiali was do latania w snach, jednopłatowcem, nad Polską. A było wspaniale!

/BW/
Share:

1 komentarz:

  1. Bardzo fajna książka ! Pamiętam ją z czasów szkolnych, z 1 klasy szkoły podstawowej, dziś mam 24 lata i dalej miło ją wspominam. Trafiłem na Twojego bloga przypadkiem, ale skoro już tu jestem, to zostawię swój wpis :), Pozdrawiam serdecznie ! :)

    OdpowiedzUsuń

Chcesz coś dodać? Śmiało!